Kiedy kilka lat temu rajdowy mistrz Tomasz Gryc umieścił w internecie film z przejazdów swojego syna „Maluch w Maluchu”, połowa ludzi łapała się za głowy, a druga uważnie śledziła rozwój Bruna. Ponad 4 lata po pierwszych metrach pokonanych w pojeździe z silnikiem, ten 8-latek stanął na najwyższym stopniu podium w zawodach kartingowych. W miniony weekend rozegrana została pierwsza runda Kartingowych Mistrzostw Polski oraz Rok Cup. Bruno startując w klasie Baby Rok dla najmłodszych dzieci, rozpoczął w piątek od zwycięstwa w kwalifikacjach. Doświadczony zespół Parolin Poland by WTR, w którym startuje, nie pozwolił jednak na przesadny optymizm. Z pokorą podeszli do czterech wyścigów zaplanowanych na sobotę i niedzielę. Bruno był bez wątpienia w szczytowej formie – zwyciężył we wszystkich biegach i z kompletem punktów jest liderem po inauguracyjnej rundzie sezonu.
Bruno na co dzień jak każdy 8-latek chodzi do szkoły, odrabia lekcje, choć czasem dzieje się to w padoku wyścigowym. Wyjeżdżając na zawody i treningi za granicę wie jak ważna jest nauka języków obcych, więc wolną chwilą ćwiczy także angielski i hiszpański, pod okiem swojej mamy i międzynarodowych znajomych. Uwielbia jeździć na deskorolce i nartach, szaleć na BMX, a latem nabiera wiatru w żagiel na desce. Dziecięcy entuzjazm i ambicja pozwoliły poznać pierwszy smak sukcesu, ale jak obiecał jego tato – sodówka nie uderzy mu do głowy.
Bruno Gryc: Wszyscy wokół gratulowali i przybijali piątki. Nie bardzo wiem co powiedzieć, jestem zadowolony. Było trudno i dużo się działo. Wiem, że nie zawsze będę zwyciężał, tato powtarza mi to ciągle. Ale wygrywanie to fajna sprawa, więc chcę się uczyć i pracować więcej, żeby częściej było tak wesoło.
Wiktor Turkiewicz, szef zespołu WTR: Bruno nie jest przykładem jednorazowego wybuchu talentu. Jest przykładem długiej, ciężkiej, solidnej pracy – zarówno jego, jak i otaczających go osób.
Tomasz Gryc: Oczywiście jestem zadowolony, nie tyle z wyniku, co z efektów naszej pracy. Bruno zaczyna rozumieć o co chodzi w tym sporcie, dojrzewa jako chłopak i zawodnik. Niesamowicie jest śledzić postępy jakie robi przez ostatnie lata. Dla mnie najważniejsze jest, że kocha to co robi i ma banana na twarzy, gdy ruszamy na treningi czy zawody. Inaczej to nie miałoby żadnego sensu. Daję mu wędkę, a nie rybę. Wygrana przyniosła mu dużo radości, był z siebie dumny i wie, że warto rozwijać się, bo smak dziecięcego szampana smakuje równie dobrze.
Informacja prasowa – Media Gryc Racing